czwartek, 22 lutego 2018

7/52/2018/ "Wiedźmy Himmlera" Katarzyna Marciszewska





Tytuł: "Wiedźmy Himmlera"
Autor: Katarzyna Marciszewska
Wydawnictwo: Novae Res
 Liczba stron: 398


Witajcie moliki książkowe !
Pewnie zauważyliście, że ostatnio na facebooku, istagramie, blogach i innych książkowych portalach społecznoścowych króluje pozycja Katarzyny Marciszewszkiej "Wiedźmy Himmlera". I chyba was nie zaskoczę. Również u mnie zagościła ta pozycja. 



Sam tytuł utworu jest dość specyficzny i intrygujący. Co ma wspólnego Himmler z rzekomymi czarownicami czasów mrocznego średniowiecza? Otóż wiele. Himmler oprócz tego, że był zbrodniarzem wojennym, fascynował się okultyzmem oraz zbierał dokumentacje na temat czarownic. Stworzył do tego celu grupę H- Sonderkommando litera "H" oznacza Die Hexe czyli w języku niemieckim "czarownica" albo może oznaczać po prostu pierwszą literę od nazwiska. Ciężko jest określić która z tez jest prawidłowa. Działaniem tej jednostki było zdobycie i zanalizowanie wszelkich dostępnych wiadomości na temat procesów o czary. 

Katarzyna Marciszewska sprytnie wykorzystała wiedzę na temat zainteresowań Himmlera. Stworzyła znakomitą powieść sensacyjno- kryminalną. Ale dość już o faktach z historii, przejdźmy do fabuły książki.
Na dachu poznańskiego Okrąglaka zostają znalezione zwłoki profesor Małgorzaty Staroń-Matuszewskiej. Badaczka pracowała nad zbiorem dokumentów o masonach. Okoliczności w jakich znaleziono ciało kobiety sugerują, że została pochowana według starożytnej religii. Śledczy Roger Kalita wraz z prokurator Emilią Zalewską będą musieli na nowo odkryć przeszłość. Esesmani, sekty i tajne organizacje, co łączy te wszystkie pojęcia? Tylko dwa słowa  "Zbrodnia doskonała".



"Wiedźmy Himmlera" to nic innego jak kryminał sensacyjny z odrobiną tajemnicy. Autorka sprawnie oprowadza nas po powieści, przemycając przy okazji historię Poznania z czasów okupanta. Marciszewska otwiera przed nami bramy tajemniczych różokrzyżowców, lóż masońskich oraz religii Zaratusztrian. Nie musicie się obawiać, że nie zrozumiecie 


Autorka bardzo dokładnie zanurza się w tematyce historii i religioznawstwa. Książka emanuje tajemnicami, które rozbudzają ciekawość czytelnika. Jeszcze nie czytałam tak dobrej książki w której przeplata się kawałek historii z wyimaginowanymi postaciami. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, iż Katarzyna Marciszewska przebiła samego Dana Browna i jego teorie spiskowe. Narracja pierwszoosobowa jest perfekcyjnie dopracowana i przemyślana.


Każda postać jest wyraziście wykreowana. Posiadają one swoje mroczne tajemnice. Miałam wrażenie, że ich wszystkich znam, a nawet więcej, mogłam utożsamić się z głównym bohaterem Rogerem Kalitą. Ofiara odgrywa pierwsze skrzypce, a po każdym podrozdziale dowiadujemy się o jej sekrecie. Temat rodzinnych zawiłości bohaterów zostaje szybko rozszyfrowany przez śledzczych. Żeby nie było tak słodko, znajdzie się parę niedociągnięć w książce jak np. postać Rogera Kality. To typowy schemat osobowy: pracoholik, wdowiec, brak więzi z synem, co o dziwo nie przeszkadza w czytaniu, bo wątek utworu totalnie nas pochłania.


"Musisz wiedzieć, że zaratusztrianizm to jedna z najstarszych istniejących religii świata. Ma ponad trzy tysiące lat. Jak nie więcej. Jest to religia monoteistyczna, która wywarła ogromny wpływ na judaizm, chrześcijaństwo czy islam. Część badaczy uważa, że pojęcia jak Sąd Ostateczny, Piekło, Niebo, Diabeł, Mesjasz, pojawiły się po raz pierwszy w zaratusztrianizmie, a nie w judaizmie, czy chrześcijaństwie..."




Może trochę opowiem o postaci prof. Małgorzata Staroń- Matuszewska, bo to ona jest łącznikiem między bohaterami w powieści. To osoba bardzo nieprzystępna. Autorka wiedziała doskonale jak chce ją przedstawić odbiorcy. Charakterna bohaterka dążąca do celu nawet po trupach. Do tego wredna, ambitna, równocześnie religijna, szlachetna i rodzinna. Jej największym osiągnięciem miała być jej własna książka, w której chciała ukazać nieprzyjemne fakty z historii. Ale niestety ktoś skutecznie jej w tych planach przeszkodził.


"Himmler wierzył, że większość tych czarownic to były prawdziwe Germanki, prześladowane za swoje poglądy"



Podsumowując "Wiedźmy Himmlera" Katarzyny Marciszewskiej to wyśmienita lektura na szare nudne dni. Możemy z tej pozycji czerpać wiedzę garściami jak i wcielić się w bohaterów powieści, a zarazem tropić mordercę. Zarys historyczny jest doskonale przestudiowany przez autorkę. Miłośnicy książek znajdą w tej pozycji wszystko: romans, zbrodnie, historie, tajemnice. Czekam na więcej książek od Katarzyny Marciszewskiej. Mam nadzieję, że autorka pociągnie wątek z Rogerem Kalitą i postanowi zrobić z tego fantastyczne universum. Książkę jak najbardziej polecam i z ręką na sercu mogę wam obiecać, że się nie zawiedziecie na tej pozycji. 




piątek, 16 lutego 2018

6/52/2018/ "Raz na zawsze" Andreas Pflüger





Tytuł: "Raz na zawsze"
Autor: Andreas Pflüger
Wydawnictwo: Wydawnictwo Otwarte
Ilość stron:  500 str.




Witajcie kochani. 
Parę dni temu będąc w empiku, wpadła mi w ręce książka "Raz na zawsze" Andreasa Pflügera. I pierwsze co mi się rzuciło w oczy to zapis, że jest to książka polecana przez Katarzynę Bondę. Wstyd się przyznać, ale nie przeczytałam ani jednej książki autorstwa tej Pani. Wiem, że wielu recenzentów chwali tę autorkę więc dlaczego by nie spróbować.

Trochę poszperałam w internecie, aby dowiedzieć się kim jest Andreas Plfüger. 
To znany niemiecki scenarzysta telewizyjny jak i filmowy. Brzmi obiecująco 😉. Jego dziełami są takie filmy jak "Dziewiąty dzień" i  "Strajk" oparty na polskiej Solidarności. Czy wystarczająco zachęcające? Dla mnie jak najbardziej.

Opis powieści jeszcze bardziej mnie zachęcił do zakupu tej pozycji. Utalentowana Jenny Aaron robi karierę w jednosce specjalnej. W trakcie akcji traci wzrok. Pięc lat po wypadku przeszłość do niej wraca. Seryjny morderca, którego niegdyś aresztowała, próbuje ją schwytać. Specjalistka od przesłuchań żyje w ciemności, ale nie musi widzieć, żeby wiedzieć. Przecież sprawiedliwość jest ślepa. 😉

"Gdyby na koniec był jeszcze czas, nie chciałabym zadawać sobie pytania, dlaczego muszę umierać, lecz wiedzieć, dlaczego żyłam"

Aaron, bo tak nazywają ją koledzy z grupy to bardzo silna kobieta, dążąca do perfekcji. Jej ideą życiową jest bushido (kodeks samurajów). Reguły te miały na celu uzależnienie lenników od panów czyniąc z nich doskonałych żołnierzy. W książce jest to super wyjaśnione i wcale nie musiałam zaglądać do internetu, aby dowiedzieć się co to za doktryna. Aaron fantastycznie wciela do swojego życia te zasady. Przychodzi jej to z łatwością co można zaobserwować w książce.

"Życie jest szkołą, nauczycielem jest ból"

W powieści mamy do czynienia z narracją trzecioosobową przez co niezbyt komfortowo czyta się przy początku. Podmiot liryczny, wszystkowiedzący, mi jakoś przeszkadzał w lekturze. Autor bardzo często przeskakuje między wydarzeniami. Z przeszłości (5 lat wstecz, akcja w Barcelonie ) do teraźniejszości (pościg w Berlinie) co jest dla mnie bardzo kłopotliwe. Słabo zaplanowana fabuła, ponieważ gdy czytelnik wsiąka w ofensywę i dochodzi do napiętej sytuacji to w tym momencie wkracza opowiadacz ucinając epizod i decydując się przenieść nas do innych wydarzeń x lat temu. Utwór jest mało ekscytujący. Akurat nie tego oczekiwałam.



Lubię permanentny obraz akcji w fabule. Niestety tu go nie znajduję. Szkoda, ponieważ książka po opisie zapowiadała się fantastycznie, a wyszło kiepsko i ospale. Püflger może jest fantastycznym scenarzystą lecz pisanie książek to nie jego bajka. W związku z tym "Raz na zawsze" jest idealną koncepcją na odcinkowy serial sensacyjno-kryminalny.

Zakończenie jest bardzo przewidywalne. Pflüger nie wysilił się zbytnio w zakończniu książki. Autor skupił się na budowie postacii: Aaron, Holma, Pavlika oraz Kvista, kompletnie zapominając o rozwiązaniu zagadki. Jedynym smaczkiem jest, jak dla mnie, kodeks samurajów tzw. Bushido. To jedyny ciekawy wątek w całej książce.

"Gdy inni mówią o tobie źle, to nie odpłacaj złem, lecz raczej zastanów się nad tym, czy nie mogłeś sumienniej wykonywać swych obowiązków". Jedna z zasad bushido "Honor"

Podsumowując, Püflger jako scenarzysta powinnien pozostać przy tym co wychodzi mu najlepiej, a pisanie książek pozostawić bardziej utalentowanym pisarzom. Akcja w książce rozgrywa się powoli bez fajerwerków, a szkoda bo pomysł był dobry. Jak dla mnie to trochę stracony czas na tę pozycję.

"Oddech nie jest konieczny. Oddech nie jest niezbędny do życia. Oddech jest WSZYSTKIM"

czwartek, 8 lutego 2018

5/52/2018/ "Mężczyzna, który gonił swój cień" David Lagercrantz


Tytuł:"Mężczyzna, który gonił swój cień"
Seria: Millennium tom 5
Autor: David Lagercrantz
Ilość stron: 424 str.
Wydawnictwo: Czarna owca

Gdy w 2015 roku stanęłam przed ogromnym plakatem, zwiastującym kontynuacje trylogii "Millennium" Stiega Larssona, zaniemówiłam z wrażenia. Była to nie lada gratka, dla wielbicieli Lisabeth Salander oraz Mikeal'a Blomkvista.

Wyzwanie jakie podjął David Lagercrantz, aby napisać kontynuację, zostało w świecie czytelniczym uznane za kontrowersyjne. Książka "Co nas, nie zabije" 4 tom trylogii Millennium, została okrzyknięta bestsellerem w 2015 roku, przez amerykański magazyn "Esquire". Tym bardziej zachęciło mnie to do sięgnięcia po ów nowe dzieło literackie.

Teraz przyszedł czas na kolejne przygody Lisabeth i Mikeal'a w "Mężczyzna, który gonił swój cień". Jednakże, za nim o niej cokolwiek napiszę, muszę odświeżyć sobie pamięć, co działo się poprzednio. Bez powtórki, ani rusz do przodu. Bo w lekturze "Mężczyzna, który..." przeplają się niektóre wątki oraz bohaterowie z poprzedniej części. Chcąc nie chcąc, musiałam wrocić do poprzedniego tomu.

Co prawda David Lagercrantz, daje nam szczątkowe przypomnienie poprzednego utworu powieściowego. Dlatego czytelnik sięgając dopiero po najnowszą powieść, a pomijając "Co nas nie zabije", może być zdezorientowany. Dlatego polecam, przeczytać poprzednią pozycję Lagercrantz'a.

"Mężczyzna, który gonił swój cień" trochę na początku mnie znudził. Bo wydawać się może, że podczas gdy Larsson nadał powieści aurę tajemniczości, a bohaterom charakteru i charyzmy, to zaś Lagercrantz kompletnie zapomniał o mrocznym klimacie i skupił się na nowych, drugoplanowych postaciach. Co dało się odczuć już w poprzedniej części. Sama postać Salander była bezpłciowa i pozbawiona przysłowiowego pazura. Larsson długo pracował nad tą postacią, czego jesteśmy świadkiem, gdy czytamy trzy pierwsze tomy. Zaś Blomkvist w powieści Davida gra pierwsze skrzypce. To on prowadzi śledztwo i przyjmuje incjatywę odnalezienia zbrodniarzy.


"Lisabeth Salander, dziewczyna, która igrała z ogniem, nigdy w pełni nie odkryła, kto stoi za koszmarej jej dzieciństwa. Gdy Holger Palmgern opowiada jej o starych dokumentach, Lisabeth czuje, że nareszcie ma szansę poznać całą prawdę o machinie, która zniszczyła jej rodzinę. Jednak im bliżej jest rozwiązania tajemnicy, tym większe grozi jej niebezpieczeństwo. Wraz z Mikaelem Blokvistem dotrze tam, gdzie szaleństwo naukowca i brutalne nadużycie władzy splotły się w jedno. Nie wszyscy wyjdą z tego cało..." 

Miałam mieszane uczucia czytając książkę, gdyż przed oczami miałam bohaterów, których stworzył sam mistrz Larsson. Ciężko mi było się przebić w czytaniu, gdzie główni bohaterowie sagi "Millennium" są zapomnieni, lub sciągnięci na drugi plan. Mam wrażenie, że autor momentami zapominał o czym pisze i skupia się kompletnie na czym innym. W pierwszej części: Dźihadyści, Islam i nagle w drugiej części przechodzimy do giełdy papierów wartoścowych i genetyki. A na końcu skupiamy się na "Skandalu bliźniaków" . W między czasie wspominamy siostrę Lisabeth - Camill. 

Według mnie autor, postanowił stworzyć całkiem inną trylogię, odbiegającą od pierwowzoru "Millenium". Nie dziwię mu się, ponieważ ciężko jest kontynuować coś, co jest tak doskonale stworzone. Czas zatem zapomnieć o przeszłości i patrzeć w przyszłość. Czas skupić się na tym co tu i teraz. Trylogia powinna zostać szybko zakończona przez Lagercrantz'a. Zaś on sam powinnien skupić się na nowym projekcie. Bo inaczej fani Salander i Blomkvista, będą ciągle patrzeć na książkę przez pryzmat szwedzkiego mistrza Stiega Larssona.

Daję jeszcze jedną szansę autorowi na fantastyczne zakończenie kroniki. Myślę, że potencjał był wielki, ale wykonanie dość słabe. Zdecydowanie lepiej czytało mi się "Co nas, nie zabije". Byłam pełna ekscytacji nad książką. A teraz po lekturze najnowszej pozycji Lagercrantz'a, emocje opadły i pozostał niesmak.


Podsumowując, książka na początku  ciągnie się jak spagetthi na widelcu. Można powiedzieć, że skupiamy się na zupełnie odmiennym wątku kryminalnym. Nie prędzej niż w połowie książki mamy to szczęście, że czytamy o Salander i Blomkviscie. Dopiero tam akcja nabiera rozpędu i nie można oderwać się od czytania. Już trzecia część powieści pokazuje nam pełen obraz sytuacji i zagmatmania. Poznajemy prawdziwe cele bohaterów i skutki nadużycia władz szwedzkich. Moim skromnym zdaniem dzieło zasługuje na szansę w odbiorze czytelniczym, gdyż powinniśmy wyzbyć się z pamięci dzieł Larssona i przejść do powieści Davida jako do nowej twórczości autorskiej. Myślę również, że po jakimś czasie jeszcze raz wrócę do książki, gdyż przed nami jeszcze jedna i ostatnia część sagi "Millennium".



piątek, 2 lutego 2018

4/52/3018/ "After: Bez siebie nieprzetrwamy" Anna Tood


Tytuł: "After: Bez siebie nie przetrwamy"
Seria: After tom 4
Autor: Anna Tood
Ilość stron: 571 str.
Wydawnictwo: Między słowami


Gdy myślę o serii After to pierwsze co mi przychodzi do głowy to "związek patologiczny". Nie jest zdrowym, ani rozsądnym niszczyć swoje życie. Tessa przeżywa kryzys spowodowany ogromną stratą miłosną, rodzicielską oraz przyjacielską. Porusza się w niebycie, nie wie co chce od życia. Zapomina o celach jakie chce osiągnąć i gdzie ma się podziać. wszystko to powoduje u niej emocjonalną zapaść psychiczną.



"Nie możliwe jest zmienić ludzi, którzy już zdecydowali, kim są. Nie można ich wystarczająco mocno wspierać, żeby  zmienić ich niskie oczekiwania w stosunku do samych siebie, i nie możemy ich wystarczająco mocno kochać, by stłumić nienawiść, którą do ciebie czują. To walka bez szans na zwycięstwo i wreszcie po całym tym czasie jestem gotowa się poddać"


Hardin raczej nie ułatwia jej podjęcia  decyzji o związku. Od niegrzecznego chłopca, który na początku swojej drogi popełnia multum błędów i krzywd sunie powoli ku światłości i wyzwala swoje ukryte pragnienia oraz emocje. Możnaby rzec, iż mroczna strona Hardina postanawia przejść na jasną strone mocy i wcale to nie jest takie oczywiste na początku całej serii After. Już pod koniec trylogii mamy oczywistą oczywistość, że tak się stanie.
Anna Todd postanawia rozkręcić postać Hardina. Nadaje mu kolorów. Bohater przechodzi metamorfozę. Oczywiście taki był cały zabieg kosmetyczny przewidziany od początku powieści. Mamy do czynienia z "dupkiem i popaprańcem", który niszczy wszystko i wszystkich, aż powoli z czasem ukazuje bohatera bez otoczki gniewu i nienawiści.
Hardin dostaje drugie życie dzięki Tess. Ona go powoli składa i skleja, kosztem swojego "ja" .
 ‎
"Zawsze jest kolejny dzień, zawsze można naprawić to, co się spieprzyło i wynagrodzić to ludziom, których się zraniło i zawsze jest ktoś, kto nas kocha, nawet jeśli czujemy się całkowicie osamotnieni i po prostu dryfujemy w oczekiwaniu na następne rozczarowanie. Zawsze czeka nas coś lepszego".

‎Dużo można powiedzieć o tych bohaterach. Ale o jedym zapominamy. Miłość nie jest plotem wszystkiego co piękne, kochane i mądre. To również krzywdy, ból, cierpienie, smutek oraz zazdrość. Bez tego nie byłoby prawdziwej miłości. Hardin to nie rycerz w pięknej lśniącej zbroi na białym koniu, nie idealizujmy go. A Tess to nie księżniczka czekająca na tego jednego- jedynego. Niestety książka to nie tylko sielanka, pełna miłosnych uniesień, seksu, radości. W książce znajdziemy wiele rzeczy, które przeczą idealnym bohaterom.
Mimo, że poszczególne książki " After" mnie nie porwały, bo były nudne, powtarzalne i banalne to jednak ostatnia część była i jest dla mnie najlepszą częścią całości. Jest najkrótszą, najlepiej napisaną książką, a dialogi są logiczne. W końcu dowiadujemy się dlaczego cała miłość Hardina i Tess jest taka skomplikowana.
Dopiero gdy zostało mi ostatnie 100 stron powieści, zostałam obdarowana magiczną i fascynującą historią. Czułam wzruszenie, oraz prawdziwą cielesność głównych bohaterów, poczułam ich miłość, szczęście przeplataną smutkiem i goryczą. Nie chcę za wiele zdradzać, ale ucieszyłam się z zakończenia serii.
‎Anna Todd dała temu fantastyczny finał. Choć wiem że napisała jeszcze "Before: Chroń mnie przed tym czego pragnę", która opowiada jeszcze raz historię Tess i Hardina tym razem z perspektywy tego drugiego bohatera. No cóż chyba autorka pod wpływem wydawnictwa postanowiła napisać jeszcze raz to samo tylko krótszą wersję. Zaś " Nothing more" i "Nothing less" przedstawiają życie przyjaciela Tess -Londona Gibsona. Autorka jednak zrobiła z tego operę mydlaną zamiast cykl książek, ale niestety albo stety nie mam zamiaru sięgać po dalsze perypetie przyjaciół  Hardina i Tess. Wystarczająco dużo o nich wiem i to mi narazie wystatczy.
Podsumowując, serię "After" oceniam jako średnią półke czytelniczą skierowaną do młodszego pokolenia. Jest to trochę spokojniejsza wersja "Greya". Przeszkadzały mi w książce częste wulgaryzmy oraz powtórzenia, tych samych słów lub nieraz zdań, a nawet wydarzeń. Plusy w całej tej zwariowanej historii są takie, że kończy się happy endem, którego wyczekiwałam od dawna. Seria książek sama w sobie jest długa i męcząca. Mogły być o wiele krótsze. Jednak cieszę się, że mam ją już za sobą i mogę w końcu powiedzieć "tak, przeczytałam tę książkę".
A na koniec wybrałam najbardziej ciekawy kawałek z tej książki, który pokazuje jaka zawiła jest miłość dwojga ludzi.

" To typ historii miłosnej, która zajmuje się prawdziwymi problemami. To hiistoria o przebaczaniu i bezwarunkowej miłości, która pokazuje, jak bardzo ktoś może się zmienić. To typ historii miłosnej która dowodzi, że wszystko jest możliwe, jeśli chodzi o wychodzenie ze swioch problemów. Pokazuje, że jeśli masz się na kimś oprzeć, jeśli ktoś cię kocha i nie zostawi samemu sobie, to możesz znaleźć wyjście z ciemności. Pokazuje, że nieważne, jakich miałaś rodziców ani z jakimi uzależneniami musiałaś się mierzyć, możesz przetrwać wszystko, co staje ci na drodze i stać się lepszą osobą. Właśnie taką historią jest " After". (to jest wersja bez wulgaryzmów)